Chociaż biegnę przed siebie, Serce przestało bić. Tak trudno jest, Być przedmiotem w torebce tylko na gorsze dni. A wymarzyłem sobie dom, gdzie ty i ja Zbudujemy silną więź. Ulokowałem gdzieś na giełdzie uczuć nas, Wzbijałem się, a sięgam dna. Pomyliłem się jeszcze raz, A nie da w dłoni zamknąć się Dwóch dzikich serc. Nazywam się winny, Bo cokolwiek zrobiłbym, Już nigdy nie będę Właśnie tym, z kim chciałaś być. To, że kiedyś odejdziesz, To jak rzucić na stół w kasynie los. Spoglądałaś niepewnie, kiedy mówiłem wprost, Że mamy szczęście, znaleźliśmy siebie już, Tak jak dusze dwie, co łączą się na zawsze. Nagle niebo spada w dół zabierasz wszystko, Zabierasz wszystko. Pomyliłem się jeszcze raz, A nie da w dłoni zamknąć się Dwóch dzikich serc. Nazywam się winny, Bo cokolwiek zrobiłbym, Już nigdy nie będę Właśnie tym, z kim chciałaś być. Tylko nam zdarzyło się pokochać od tak, Już tylko nam, gdy cała reszta inny ma plan. Chciałaś aleją prawd, tak powoli pójść, Ja autostradą kłamstw, Leciałem, gnałem bez tchu. I tu stajemy nadzy na przeciw faktom, Ty już nie czujesz mnie, Nie potrafisz unieść tego już dawno. Jedyne wyjście, stać się kimś innym, Cokolwiek zrobię, nie zmienię nic, Jestem winny. Pomyliłem się jeszcze raz, A nie da w dłoni zamknąć się Dwóch dzikich serc. Nazywam się winny, Bo cokolwiek zrobiłbym, Już nigdy nie będę Właśnie tym, z kim chciałaś być. Pomyliłem się jeszcze raz, A nie da w dłoni zamknąć się Dwóch dzikich serc. Nazywam się winny, Bo cokolwiek zrobiłbym, Już nigdy nie będę Właśnie tym, z kim chciałaś być.