Słodycz jego ust Smakowała w tańcu, Trochę gniótł ją w biust Gruby, złoty łańcuch. On jej obiecał Gwiazdkę z nieba, Że zestrzeli sztuczny kwiat, Że po sezonie sprzeda kebab I że wyruszą razem w świat. Spójrzże na mnie ejże, No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo nadbałtyckich raf. Spójrzże na mnie ejże, No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo nadbałtyckich raf. Ona mu, co dnia Muszli sznur nawleka, Mówi mu, że ma Odlotowy siekacz, Że kilogramów parę zgubi, Że pieniędzy będzie dość I że jej mąż go też polubi, Bo w sumie to w porządku gość. Spójrzże na mnie ejże, No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo nadbałtyckich raf. Spójrzże na mnie ejże, No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo nadbałtyckich raf. Chociaż trochę żal, Skończy się jak zwykle, On odjedzie w dal Czarnym motocyklem, Jeszcze go kiedyś spotka w windzie I bez emocji da mu w twarz, Bo przecież wie, że on gdzie indziej Na setkach innych polskich plaż. Spójrzże na mnie ejże, No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo podkarpackich raf. Spójrzże na mnie ejże No weźże płyńże do mnie w pław, Ja ci się obejrzę Królowo świętokrzyskich raf. Ja ci się obejrzę Królowo mazowieckich raf. Ja ci się obejrzę Królowo warmińsko mazurskich raf. Ja ci się obejrzę Królowo dolnośląskich raf. Ja ci się obejrzę Królowo białowieskich raf.