Gdziekolwiek jestem sam o zachodzie, Kiedy dojrzewa niebo czerwienią. W zacisznym domu, na polnej drodze, Tak trochę między niebem a ziemią. Wziąć bałałajkę chciałbym do ręki I zawrzeć siebie w słowach piosenki. Słowiańska dusza we mnie tkwi, Słowiańskie serce we mnie gra. Wirują w oczach noce, dni, To, co na jawie, to, co w snach. Słowiański ogień, moja krew, Pośpieszę wszędzie na jej zew. Czerwony płomień, to mój brat, U mnie gorące serce ma. Czerwony płomień, to mój brat, U mnie gorące serce ma. Spotykam ludzi na swoim szlaku, Unosząc z sobą zwykłe westchnienia. Zgubione w tłumie jak pióra ptaków, Których ojczyzną i tak jest ziemia. Czasem się śmieję, a czasem płaczę, Wszystko tak samo, choć wciąż inaczej. Słowiańska dusza we mnie tkwi, Słowiańskie serce we mnie gra. Wirują w oczach noce, dni, To, co na jawie, to, co w snach. Słowiański ogień, moja krew, Pośpieszę wszędzie na jej zew. Czerwony płomień, to mój brat, U mnie gorące serce ma. Czerwony płomień, to mój brat, U mnie gorące serce ma. Czerwony płomień, to mój brat, U mnie gorące serce ma.