Przyszedł do wsi białą drogą, co się wiła polem, Drogą, chabrem wyszywaną, zdobioną kąkolem. Przyszedł, gdy wezbrały sady słońcem i owocem, Gdy świerszczami głośno grały wieczory i noce. A w łubinie, pachnącym łubinie Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. Ta miłość jak łubin pachnąca, Gorąca od słońca, łubinem kwitnąca, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. Dawno z pól już znikły zboża, zaorali łubin, Liście sad jak złote pióra ostatnie pogubił. Odszedł ze wsi białą drogą wśród pożółkłych ściernisk, Mgłą wieczorną ślady zasnuł pochmurny październik. A w łubinie, pachnącym łubinie Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. Ta miłość jak łubin pachnąca, Gorąca od słońca, łubinem kwitnąca, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. A w łubinie, pachnącym łubinie Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. Ta miłość jak łubin pachnąca, Gorąca od słońca, łubinem kwitnąca, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie. Na na na, na na na, na na na... Na na na na na na, na na na na na na... Na na na, na na na, na na na... Na na na na na na, na na na na na na... Ta miłość jak łubin pachnąca, Gorąca od słońca, łubinem kwitnąca, Że miłość ta nigdy nie minie, Przyrzekał dziewczynie, przysięgał dziewczynie.