Bywa, że śni się wciąż, W dzień i w noc Werona, I wielki dramat serc Kilka scen z balkonem. By, chociaż jeden raz W oczach mieć jak tamta Julia blask, Z takich snów trudno obudzić się. Dlatego nie chcę burz I miłosnych dramatów też Wolę światło wiosennych drzew, I spacery i park, i deszcz nie w porę. Razem żyć, Z dużych szklanek herbatę pić, Lecz ocalić tych marzeń łut, Ale oczy mieć wciąż zielone. Po katastrofach serc Cichnie gwar na scenie. Nawet z najdalszych gwiazd Wraca się na ziemię. Nad naszym dachem, spójrz Jasno już, jaskółki płoszy wiatr, Wierzę w ten Kolejny nowy dzień. Dlatego nie chcę burz I miłosnych dramatów też Wolę światło wiosennych drzew, I spacery i park, i deszcz nie w porę. Razem żyć, Z dużych szklanek herbatę pić, Lecz ocalić tych marzeń łut, Ale oczy mieć wciąż zielone. Razem żyć, Z dużych szklanek herbatę pić, Lecz ocalić tych marzeń łut, Ale oczy mieć wciąż zielone. Nie chcę burz I miłosnych dramatów też Wolę światło wiosennych drzew, I spacery i park, i deszcz nie w porę. Razem żyć, Z dużych szklanek herbatę pić, Lecz ocalić tych marzeń łut, Ale oczy mieć wciąż zielone.