Lato zaszumiało w głowie, Miotam się jak w klatce lew. Znów natury czuję w sobie zew I coraz szybciej w żyłach krąży krew. Do torby wrzucę jakieś ciuchy Po co więcej mi, Słoneczko tak i tak rozbierze mnie. Wyciągnę jeszcze Spod poduchy niespełnione sny, I powiem ci znów: cześć, adieu. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa. Lecę, szkoda mi lata, Na miesiąc lub dwa. Jesienią powrócę jak ptak, Gdy będzie mi domu brak. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa, Hej, na miesiąc lub dwa. Za cierpliwość wielkie dzięki, Czy wybaczysz znowu mi? Kiedy wrócę będę śpiewał ci, A teraz cicho wyjdę zamknę drzwi. Pod gołym niebem jestem sobą Z ciszą sam na sam, Po świecie tu i tam powłóczę się. Choć bardzo tęskno mi za tobą, Coś z cygana mam, Czy przejdzie mi to, chyba nie. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa. Lecę, szkoda mi lata, Na miesiąc lub dwa. Jesienią powrócę jak ptak, Gdy będzie mi domu brak. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa, Hej, na miesiąc lub dwa. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa. Lecę, szkoda mi lata, Na miesiąc lub dwa. Jesienią powrócę jak ptak, Gdy będzie mi domu brak. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa, Hej, na miesiąc lub dwa. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa, Hej, na miesiąc lub dwa. Lecę, szkoda mi lata, Więc żegnaj, pa, pa, Hej, na miesiąc lub dwa.