Po czerni jeżyny, Po liściu kaliny, Jesień, jesień już. Po ciszy na stawie, Po krzyku żurawi, Jesień, jesień już. Po astrach, po ostach, To widać, to proste, że Jesień, jesień już. I po tym, że wcześniej Noc ciągnie ze zmierzchem, Jesień, jesień już. Ach, ten dzień w kolorze śliwkowym! Berberysu i głogu ma smak. Stawia drzewom pieczątki, Żeby było w porządku, Że już pora, Że trzeba iść spać. A my tak, po kieliszku, po troszeczku, Popijamy calutki ten dzień. Próbujemy nalewki Z dzikiej róży, z porzeczki, Żeby sprawdzić, czy zimą to wypić się da. To się w głowie nie mieści, Że tak szumi, szeleści, Tak bliziutko, o krok, prawie tuż. Głębokimi rzekami, pachnącymi szuwarami, Idzie jesień prosto w nasz próg. Ale co tam, Przecież taka jesień złota nie jest zła. Ale co tam, Przecież taka jesień złota niechaj trwa. Po pustym już polu, Po pełnej stodole, Jesień, jesień już. Strachowi na wróble, Już nad czym sie trudzić, Jesień, jesień już. I po tym, że w górze Wiatr wróży kałuże, tak Jesień, jesień już. I po tym, że przecież Jak zwykle, po lecie Jesień, jesień już. Ach, ten dzień w kolorze śliwkowym! Berberysu i głogu ma smak. Stawia drzewom pieczątki, Żeby było w porządku, Że już pora, Że trzeba iść spać. A my tak, po kieliszku, po troszeczku, Popijamy calutki ten dzień. Próbujemy nalewki Z dzikiej róży, z porzeczki, Żeby sprawdzić, czy zimą to wypić się da. To się w głowie nie mieści, Że tak szumi, szeleści, Tak bliziutko, o krok, prawie tuż. Głębokimi rzekami, pachnącymi szuwarami, Idzie jesień prosto w nasz próg. Ale co tam, Przecież taka jesień złota nie jest zła. Ale co tam, Przecież taka jesień złota niechaj trwa.