Czasami, gdy mam chandrę i jestem sam, Kieruję wzrok za okno, wysoko tam, Gdzie nad dachami domów i w noc i dniem, Nadpływa kołysząca, marzeniem, snem. I ona taka w tej białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech. I cała w żaglach, jak w białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce I żeglowałem, zasłuchany w fali śpiew. Wspomnienia przemijają, a w sercu żal, Wciąż w łajbę się przemienia dziewczęcy czar. Jeżeli mi nie wierzysz, to gnaj, co tchu, Tam z kei możesz ujrzeć coś z mego snu. I ona taka w tej białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech. I cała w żaglach, jak w białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce I żeglowałem, zasłuchany w fali śpiew. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś zobaczę ją, Czy tylko w moich myślach jej oczy lśnią. Gdy pochylona, ostro do wiatru szła, Znowu się przeplatają obrazy dwa. I ona taka w tej białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech. I cała w żaglach, jak w białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce I żeglowałem, zasłuchany w fali śpiew. I ona taka w tej białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno jej obie ręce, Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech. I cała w żaglach, jak w białej sukience, Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech. Chwyciłem mocno ster w obie ręce I żeglowałem, zasłuchany w fali śpiew.