Na skraju lasu domek stał Drewniany i pochylony, A w nim zamieszkał stary drwal, Co ludzką krzywdę znał. Miał on córeczkę róży kwiat, Co osiem latek miała, Dla niej pracował, dla niej żył W niej widział cały świat. Bożeno, Tyś moje dziecie, Bożeno jam starzec już. Ta bieda, która mnie wiedzie, Na starca rzuciła los. A gdy szesnaście miała lat Rzuciła ojca swego, Rzuciła swój rodzinny dom, Gdzie matka żyła jej. Teraz na balu bawi się I hula noce całe, A w domu ojciec został sam, Pomocy nie miał on. Justyno, Tyś moje dziecie, Justyno jam starzec już. Ta bieda, która mnie wiedzie, Na starca rzuciła los. W tresową, jasną noc Jechałem samochodem, Gdy szofer chciał jej podać koc, W tym starzec zjawił się. Rzuciła ojcu groszy pięć I z Bogiem iść kazała, Ja nie mom czasu, późno jest, Bo zaraz będzie bal. Bożeno, Tyś moje dziecie, Bożeno jam starzec już. Ta bieda, która mnie wiedzie, Na starca rzuciła los. Danielu, Tyś moje dziecie, Danielu jam starzec już. Ta bieda, która mnie wiedzie, Na starca rzuciła los. Na starca rzuciła los.