Przy umiarkowanym wietrze, Gdy słońce sięga naszych ciał, Myśli czyste jak powietrze I trochę wolniej płynie czas. Wracam dobrze znaną drogą, Choć nie do takich samych miejsc, Bo wszystko się zmienia, Bo wciąż panta rhei. Gdzieś na starych zdjęciach szukamy się znów, A losu koleje przywiozły nas tu. Nie wszystko po myśli toczyło się, wiem I śnimy o przyszłości sen. Prędzej czy później, to wszystko wróci, To, co tak nagle wypadło nam z rąk. Zgasi pragnienie po wielkiej suszy, Spadnie na ziemię, a ta wyda plon. Prędzej czy później los się odwróci, Wyrówna bilans poniesionych strat. Jak wymarzona tęcza po burzy, Nasz czarno biały koloruje świat Milionem barw. W czarnej porywistej burzy, Co w środku drogi sięga nas, Niespełnionym scenariuszem, Jak deszczem obrywamy w twarz. Mgła przesłania horyzonty, Na pierwszej linii frontu my, A w zmęczonych nadziejach pękają szwy. Lecz w końcu, jak znak dla zagubionych serc, Rozbłyśnie najpiękniejsza z tęcz. Prędzej czy później, to wszystko wróci, To, co tak nagle wypadło nam z rąk. Zgasi pragnienie po wielkiej suszy, Spadnie na ziemię, a ta wyda plon. Prędzej czy później los się odwróci, Wyrówna bilans poniesionych strat. Jak wymarzona tęcza po burzy, Nasz czarno biały koloruje świat Milionem barw. Milionem barw. Milionem barw. Prędzej czy później, to wszystko wróci, To, co tak nagle wypadło nam z rąk. Zgasi pragnienie po wielkiej suszy, Spadnie na ziemię, a ta wyda plon. Prędzej czy później los się odwróci, Wyrówna bilans poniesionych strat. Jak wymarzona tęcza po burzy, Nasz czarno biały koloruje świat Milionem barw. Milionem barw.