Przyjedź, mamo, na przysięgę, Zaproszenie wysłał szef. Syn Ci wyrósł na potęgę, Przyjedź, zobacz, twoja krew! Syn Ci wyrósł na potęgę, Przyjedź, zobacz, twoja krew! Mundur na mnie, jak ulany, Tęsknią do mnie ładne panny I czekają i wzdychają, och! I ach! A ja mamie, proszę mamy, biję w dach! Może będę na peronie I przywitam mamę sam, Albo spotkasz mnie w rejonie, Pewnie warta będzie tam. Albo spotkasz mnie w rejonie, Pewnie warta będzie tam. Bo u bramy, proszę mamy, Stoi chłopak malowany, Jego spytaj, broń nabita, pytać strach... Lecz on mamie, proszę mamy, bije w dach! Służba Cię na obiad prosi, Kucharz dobrze o tym wie, Jakich miłych przyjmie gości, Co nam poda, to się zje! Jakich miłych przyjmie gości, Co nam poda, to się zje! Kucharz daje wciąż to samo, Ale tremę ma przed mamą, Więc po zupie, Chciałby upiec nawet schab! Kucharz mamie, proszę mamy, bije w dach! Na przysiędze, trudna rada, Będzie sztandar, nie roń łez. Niech Ci serce podpowiada, Jaki żołnierz syn twój jest? Niech Ci serce podpowiada, Jaki żołnierz syn twój jest? Potem mamę cmoknę w rękę, Poprowadzę, jak panienkę, Czy wierzyłaś, czy marzyłaś o tym w snach? Wojsko mamie, proszę mamy, bije w dach! Wojsko mamie, proszę mamy, bije w dach!