Raz biedny malarz sobie żył, Co mały domek swój miał, W aktorce zakochany był I bardzo zdobyć ją chciał. Wiedział, że ona słabość ma, Do pięknych kwiatów, więc on Na jedną kartę rzucił los, Sprzedał dobytek i dom. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci. Widzisz za oknem biały plac, Myślisz, że to jeszcze sen, A milion róż niczym mgła, Ściele się pod okno twe. Myślisz, że ktoś z wyższych sfer, Zaimponować ci miał, Trwonił pieniądze, lecz ty Nie dasz mu tego, co by chciał. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci. Krótki ten romans był, bo, Nocą ją pociąg zabrał stąd. Malarz stał niemy jak słup, Pośród miliona zwiędłych róż. Gdy całkiem zeszedł na psy, Budził pogardę i śmiech, Bo wciąż o jednym tylko śnił, Znów milion róż kupić jej. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci. Milion, milion, milion białych róż, Z okna swego rankiem widzisz ty. Kto na tyle zakochany był, Tak szalony prezent zrobił ci.