Potwierdzają to setne przykłady, Że westerny wciąż jeszcze są w modzie, Wysłuchajcie, więc państwo ballady O tak zwanym najdzikszym zachodzie. Miasto było tam, jakich tysiące, Wokół preria i skały naprzeciw, Jak gdzie indziej, świeciło tam słońce, Marli starcy, rodziły się dzieci. I tym tylko od innych różni się ta ballada, Że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach Na jednego mieszkańca jeden szeryf przypadał, Jeden szeryf na jednego mieszkańca. Konsekwencje ten fakt miał ogromne, Bo nikt w mieście za spluwę nie chwytał, I od dawna już każdy zapomniał, Jak wygląda prawdziwy bandyta. Choć finanse poniekąd leżały, Gospodarka i przemysł był na nic, Ale każdy, czy duży czy mały, Czuł się za to bezpieczny bez granic. Bo tym tylko od innych różni się ta ballada, Że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach Na jednego mieszkańca jeden szeryf przypadał, Jeden szeryf na jednego mieszkańca. Jeśli państwa historia ta nudzi, To pocieszcie się tym, że nareszcie Którejś nocy krzyk ludzi obudził, Bank rozbity! Bandyci są w mieście. Dobrzy ludzie, na próżno wołacie, Nikt nie wstanie, za spluwę nie chwyci, Skoro każdy świadomość zatracił, Czym się różnią od ludzi bandyci. A tym tylko od innych różni się ta ballada, Że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach Na każdego człowieka nagle strach padł blady, Od szeryfa do zwykłego mieszkańca. Potwierdzają to setne przykłady, Że westerny wciąż jeszcze są w modzie, Wysłuchaliście, państwo, ballady O tak zwanym najdzikszym zachodzie. Miasto było tam, jakich tysiące, Ludzkie w nim krzyżowały się drogi, Lecz nie wszystkim świeciło tam słońce, Bo bandyci krążyli bez trwogi. Wyciągnijmy, więc morał w tej balladzie ukryty, Gdy nie grozi nam żadne riffifi, Że czasami najtrudniej jest rozpoznać bandytę, Gdy dokoła są sami szeryfi, Gdy dokoła są sami szeryfi, Gdy dokoła są sami szeryfi.