Do bram raju aż się wspiąłem, Żeby ujrzeć wreszcie rajski świat. Rzekłem, gadać chcę z Aniołem, Do siwego Stróża spoza krat. Spytał nieba Stróż o powód Mej wędrówki do niebieskich bram. Rzekłem, chcę mieć jakiś dowód, Że gdy minie czas, nie będę sam. Nie jest łatwo pojąć nawet to, To, że co rano słońce świeci, Że świat będzie, jakim stworzą go Niepoczęte jeszcze dzieci. Zapytałem o sens w życiu mym I o prawdę zapytałem. Rzekł, mój synu problem leży w tym, Żeś pobłądził życiem całym. Śmiał się nieba Stróż i wyznał, że Szkoda czasu na gadanie, Bo choć nawet czegoś dowiem się, To i tak się nic nie stanie. Nie! Nie! Nie! Nie jest łatwo pojąć nawet to, To, że co rano słońce świeci, Że świat będzie, jakim stworzą go Niepoczęte jeszcze dzieci. Nie jest łatwo pojąć nawet to, To, że co rano słońce świeci, Że świat będzie, jakim stworzą go Niepoczęte jeszcze dzieci. Co się stanie z całym światem, gdy Odejdziemy w zapomnienie I co zrobić ze swym życiem, by Ciut na lepsze świat odmienić. Nim meteor obok nóg nam spadł Strażnik zabrał mnie do raju. A tam całkiem jak u babci sad, W którym śliwy zakwitają. Nie jest łatwo pojąć nawet to, To, że co rano słońce świeci, Że świat będzie, jakim stworzą go Niepoczęte jeszcze dzieci. Nie jest łatwo pojąć nawet to, To, że co rano słońce świeci, Że świat będzie, jakim stworzą go Niepoczęte jeszcze dzieci.