Załóżmy, dajmy na to, Że jest stróżem na budowie on, A ona jest kucharką w jakiejś dziurze Gdzieś daleko stąd. Nie dowiesz się z gazety o ich życiu, Tak przeciętni są I brzydcy są niestety, Tak przynajmniej większość widzi ich, lecz Gdy przychodzi noc, On bierze ją, a ona go. Gdy przychodzi noc, Najpiękniejsi sobie są. Gdy przychodzi noc, Dla siebie są, ona i on. Gdy przychodzi noc. On wie, że mieć nie będzie Takiej bryki z kolorowych pism, Jej nie stać na sukienkę, Kosmetyki, żaden mody krzyk. I nic ich nie obchodzi, Co nam wciska reklamowy chłam dla mas. W oczach swych są młodzi wciąż, Nie potrzeba im do szczęścia nic, bo Gdy przychodzi noc, On bierze ją, a ona go. Gdy przychodzi noc, Najpiękniejsi sobie są. Gdy przychodzi noc, Dla siebie są, ona i on. Gdy przychodzi noc. Jak dwie rzeki łączy morze, Noc miesza ich i toną w sobie. Kropelki snów na skórze ust, Wspólnym są deszczem. Granice ciał to dla nich przeszłość, A ty i ja zamienia się w jedno. Zwinięci razem wokół oddechu, Tak święci w swoim grzechu. Gdy przychodzi noc, Gdy przychodzi noc, Gdy przychodzi noc, Gdy przychodzi noc, Gdy przychodzi noc, Gdy przychodzi noc.