Gość zawadził sumieniem o stół, Widać, mola herbatką gorzką truł. I upadło sumienie na blat, Pieski świat, kelner kat, Facet zbladł nad herbatką. Co sił krawatkę uplótł z żył, Bo lokal dla najtwardszych gości jeno był. Raz, niech kozie śmierć! Kelner, żytniej dawaj ćwierć! Z sumieniem przyszło pić, Z samym sobą żyć. Eh, sumienie, tyś tanie jak śmierć, Żytniej ćwierć, cena twa... Tak w tej knajpie gość z sumieniem W fanty grał. Eh, sumienie, tyś tanie jak śmierć, Żytniej ćwierć, cena twa... Tak w tej knajpie gość z sumieniem W fanty grał. Naraz huk, w knajpie krótki błysk, Hoooou! To sumienie gościowi dało w pysk. Bluesem zgięło sumienie mu krtań, Kilka zdań musiał rzec ważnych dlań, Czując wpadkę... Co sił krawatkę uplótł z żył I teraz on najtwardszy z wszystkich gości był. W gardle zagrzmiał głos, Krzyknął kłamstwem wredny los: "Pokażę wam jak żyć, jak z losu trzeba drwić" Eh, dajcie mikrofon, niech słyszy psi los, Mówię wprost, krzyczę w twarz, Od dziś losie, drugie skrzypce u mnie grasz. Dać mikrofon, niech słyszy psi los, Mówię wprost, krzyczę w twarz, Od dziś losie drugie skrzypce u mnie grasz.