Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. Siedzę w swoim domu, w kącie, W przytulnych walonkach Jeszcze wczoraj było ciepło, Grzało, choć od słonka. Dzisiaj coś im nawaliło I się prąd wyłączył. Tylko zacier jest na chodzie I z rurki się sączy. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. Wody wczoraj mi naciekło Prawie pół miednicy. Dzisiaj łup i wywaliło Rury w kamienicy. Tych żeberek, co pod oknem, Ogrzać już nie sposób. Gdyby one były z mięsa, Miałbym chociaż rosół. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. Teraz z kranów mi nie leci, W łazience mi cuchnie. Gaz bezwonny, to nie włączam, Bo a nóż wybuchnie. W kuchni mrozi się lodówka, Ale też zewnętrznie. Pralka tylko wtedy chodzi, Kiedy piorę ręcznie. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. Telewizor wyłączyłem, Świecił za niebiesko, Bo samogon, gdy wypędzę, To chowam w kineskop. Zresztą może bym i włączył, Ale nie ma prądu. Tylko zacier jest na chodzie I dowód do wglądu. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja. I tak jest każdego roku, Kiedy przyjdzie zima. Myślę, przyjdzie jeszcze jedna I blok nie wytrzyma. Póki, co by ta najbliższa Nie dała we znaki. Kupię drugi telewizor, By mieć dwa baniaki. Tyle mi zostało, co mi nakapało. Jak przyjdzie policja, będzie prohibicja.