Już poniedziałek, budzę się, Godzina siódma zero dwie. Szalony budzik dzwoni i Znowu do pracy muszę iść. Przez okna patrzę, blady świt, Na aucie leży jakiś kwit. Ktoś nagle puka do mych drzwi, Policja! Otwórz mi! Bo z władzą można dobrze żyć, Lecz trzeba trochę sprytnym być. Gdy tylko chcesz możesz ją mieć, Musisz wykazać jakąś chęć. Bo z władzą można dobrze żyć, Nie trzeba nawet tego kryć. To nie przesada ani żart, Dzisiaj ją masz, ach, co za fart. Kolejny dzień zaczyna się, Strzała Amora trafia mnie. Przecieram oczy patrzę i Dziewczyna chyba mi się śni. Czy to jest jawa czy to sen, Ona do auta prosi mnie. To chyba dla mnie dobry znak, By poczuć władzy smak. Bo z władzą można dobrze żyć, Lecz trzeba trochę sprytnym być. Gdy tylko chcesz możesz ją mieć, Musisz wykazać jakąś chęć. Bo z władzą można dobrze żyć, Nie trzeba nawet tego kryć. To nie przesada ani żart, Dzisiaj ją masz, ach, co za fart. Bo z władzą można dobrze żyć, Lecz trzeba trochę sprytnym być. Gdy tylko chcesz możesz ją mieć, Musisz wykazać jakąś chęć. Bo z władzą można dobrze żyć, Nie trzeba nawet tego kryć. To nie przesada ani żart, Dzisiaj ją masz, ach, co za fart.