Do baru przed zakrętem, gdzie Plastikiem neon lśni. Na popas dotaczamy się Strudzeni setką mil. Siadamy blisko wyjścia, bo Tak lepiej, bez dwóch zdań I zamawiamy byle, co Na szybko z karty dań. Późno już, wcześnie zbyt I tak godziny tej, nie, nie zna nikt. Cienie drżą, duchy śpią, Na łąkach w siwej mgle Gdzieś konie rżą. Obcy tu, obcy tam Pełni wrażeń, dat i miejsc, Które nic nie dają nam. Zbędni tam, zbędni tu Wszędzie, czyli nigdzie wciąż, Po pętlach dróg toczymy się Ze snu do snu. Jedziemy, diabli wiedzą skąd I dokąd, czort to wie. Wystarczy klakson zamiast trąb, W ten Ostateczny dzień. Przed siebie po omacku wprost, Z historii zwiać się chce. Do Europy tysiąc wiorst, A drogi ciągle złe... Późno już, wcześnie zbyt I tak godziny tej, nie, nie zna nikt. Cienie drżą, duchy śpią, Na łąkach w siwej mgle Gdzieś konie rżą. Obcy tu, obcy tam Pełni wrażeń, dat i miejsc, Które nic nie dają nam. Zbędni tam, zbędni tu Wszędzie, czyli nigdzie wciąż, Po pętlach dróg toczymy się Ze snu do snu. Jedziemy, diabli wiedzą skąd I dokąd, czort to wie...