To dwudziesty czwarty był lutego, Poranna zrzedła mgła, Wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp, Turecki niosły znak. No i znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. Znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. Już pierwszy skrada się do burt, A zwie się Goździk Li, Z Algieru pasza wysłał go, Aby nam upuścić krwi. No i znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. Znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. To już drugi skrada się do burt, A zwie się Róży Pąk, Plunęliśmy ze wszystkich rur, Bardzo szybko szedł na dno. No i znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. Znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. W naszych rękach dwa i dwa na dnie, Cała reszta zwiała gdzieś, A jeden z nich zabraliśmy Na starej Anglii brzeg. No i znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. Znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch. No i znów bijatyka, no Znów bijatyka, no Bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, Razem bracia aż po zmierzch.