Hej, dziewczyno, hej, Jaki masz w tym cel, Że zawracasz mi głowę wciąż. Przecież wiesz, że nie, Nie namówisz mnie, Zresztą zły byłby ze mnie mąż. Cenę swej wolności znam, Wolę zostać sam. Nie namówisz mnie, Szkoda twoich słów. Proszę skończ, nie zaczynaj znów. No, bo ty się boisz myszy Czy nie śmieszne to? [tak, śmieszne to] Ale ty się boisz myszy, Tak jak mało kto! [Jak mało kto!] Ty się bardzo boisz myszy, Nie wie o tym nikt. [ach, nie wie nikt!] O tym, że się boisz myszy, Choć to taki wstyd! [Ach, jaki wstyd!] Napiszę do ciebie z dalekiej podróży, Napiszę do ciebie na pewno. I wszystko się zmieni, choć którejś jesieni, Znów kwiaty za oknem twym zwiędną. Napiszę do ciebie, choć przecież rozumiem, Że słowa niewiele już znaczą. Dlatego, gdy w mroku odnajdzie mnie spokój, Nie będę znów wiedział, jak zacząć. Nie nazwę cię kluczem obłoków na niebie I echem błądzącym wśród ptaków i gwiazd. Nie nazwę cię nawet zgubionym wspomnieniem, Bo wszystko co piękne, dziś jeszcze jest w nas. Nie pytaj więc o nic, zbyt dobrze się znamy, Wiesz przecież, co z tobą, co ze mną. O jednym pamiętaj, z najdalszej podróży, Napiszę do ciebie na pewno. I tylko o jedno chcę prosić, Czy będzie ci dobrze, czy źle, Przyrzeknij, że nigdy nikogo Nie będziesz tak kochać jak mnie. A jeśli już kogoś pokochasz I serce oddasz mu swe, Przysyłaj choć puste koperty, Niech myślę, że wciąż kochasz mnie. Czy będziesz sama dziś wieczorem, Czy będziesz sama, czy nie? Bo jeśli tak, to przyjdę, A jeśli nie, to nie. A kiedy będziesz w domu sama, Odpowiedz mi, Czy będę mógł wieczorem Zapukać do twych drzwi. Zakochani, zakochani Zawsze są na świecie sami. Nie słuchają dobrych rad I nie widzą swoich wad, Zakochani, zakochani. Zakochani, zakochani Poszukują dróg nieznanych I w pochmurne nawet dni Wierzą, że los nie jest zły, Zakochani, zakochani.