Ciągle pamiętam zatrzymany czas, Konwalie na poduszce... Ciągle i ciągle czekam tamtych łez, Dotyku tamtych oczu. Światło w twoich rękach, Łagodny puls. Gdybym ujrzała kiedykolwiek taki film, Umarłabym ze śmiechu. Cisza zagrała, wokół nas się wzbił Gołębi puch, perfidny kicz. Światło w twoich rękach, Gołębi puch. Każdym dniem zabijam to Deszczem obcych rąk, Zmywam ślad, zabijam to. Każda noc przynosi znów Bezsensowny ból, Ołów, nie gołębi puch. Może zapomnieć jeszcze uda się Konwalie na poduszce. Może zduszone nie powróci znów, Odejdzie gdzieś, wypali się, Światło w twoich rękach, Gołębi puch. Każdym dniem zabijam to Deszczem obcych rąk, Zmywam ślad, zabijam to. Każda noc przynosi znów Bezsensowny ból, Ołów, nie gołębi puch. Gołębi puch... heh... Wypala się gołębi puch... Każdym dniem zabijam to Deszczem obcych rąk, Zmywam ślad, zabijam to. Każda noc przynosi znów Bezsensowny ból, Ołów, nie gołębi puch.