Gdy wieczór zapada, Słów wielka gromada Po kątach kryje się znów. Ty do mojej duszy Wlewasz aż po uszy Miłość bez zbędnych słów. Od słowa do słowa Uzbiera się mowa, Lecz dzban pękaty od słów Daremny w użyciu Przy serca twym biciu: Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Potoki wezbrane Płynące w nieznane, Jedwab utkany ze słów Nic dla mnie nie znaczy, Gdy serce me raczysz Mową najlepszą z mów. Bezduszne pacierze Rozsiane w eterze, Stosy piętrzących się słów Jak lawa zastygną, Nim serce dościgną. Mów do mnie, miły mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Już słońce na wschodzie Przegląda się w wodzie, A ty mnie żegnasz bez słów... Lecz, proszę, nie zwlekaj, Swym sercem z daleka: Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów! Pośród słów, tylu słów, Odbiciem serca mów... Czule znów, tak bez słów Mów do mnie, miły, mów!