Jak tylko słońce wstanie I zmieni się pogoda, Zabiorę się na spacer, Pójdę przed sobą schować, Nie wiem gdzie, Prawdopodobnie tam, gdzie chcę. Wymyślę się od nowa, Poskładam się inaczej, Ubiorę w nowe słowa Najlepiej jak potrafię Kilka zmian I będę tym, kim będę chciał. Brak mi już powietrza, Brakuje w płucach tchu, Za długo czekam już na zmianę. Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty I kto pół nocy na mnie czekałby, Gdy korytarzem czołgam się Do drzwi nad ranem. Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty, Kto w korowodzie czarno-białych dni Będzie, jak nagły dopływ Świeżej krwi na stałe. Już nie pamiętam prawie Jak w dobrym wstać humorze I coraz częściej kłamię I sypiam coraz gorzej, Łatwiej mi, Nic nie mam, więc nie tracę nic. Strach, to sieć pajęcza, Im bardziej uciec chcę, Tym mocniej trzyma mnie za karę. Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty I kto pół nocy na mnie czekałby, Gdy korytarzem czołgam się Do drzwi nad ranem. Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty, Kto w korowodzie czarno-białych dni Będzie, jak nagły dopływ świeżej krwi. Robię nic I chodzę z kąta w kąt. Robię nic... I czego bym nie zrobił I tak za każdym razem Te same słyszę głosy, Te same widzę twarze, Czarny kot Przebiega drogę mi, co noc. Nawet gdybym nie chciał, Każdy kolejny dzień Wygląda tak, jak ten, Co dalej? Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty I kto pół nocy na mnie czekałby, Gdy korytarzem czołgam się Do drzwi nad ranem. Dziś potrzebny mi ktoś nowy, Taki ktoś, jak ty, Kto w korowodzie czarno-białych dni Będzie, jak nagły dopływ Świeżej krwi na stałe. Ktoś nowy... Kto w korowodzie czarno-białych dni Będzie, jak nagły dopływ świeżej krwi.