Wróciłem wcześniej niż zwykle, Dobrze, że miałem klucz. Szef przywiózł mnie motocyklem Do ciebie, aż pod Łódź. To miała być niespodzianka, W plecaku kilka win. Cicho wchodzę do mieszkanka A ty tam w łóżku z nim. Okrutna, zła i podła, Jak zrobić mi to mogłaś. Rzuciłbym cię natychmiast, By moment wykorzystać. Lecz się opamiętałem, Bo gdzie ja z takim ciałem Znajdę jak też, z chałupą, Kolejną równie głupią. Byliśmy raz na prywatce, Twój widok wzbudzał szał. Staliśmy gdzieś przy sałatce, Z głośników Marley grał. Zostawiłem cię na chwilę, W kuchni dawali gin. Wracam i w serce sztylet, Bo ty w łazience z nim. Okrutna, zła i podła, Jak zrobić mi to mogłaś. Rzuciłbym cię natychmiast, By moment wykorzystać. Lecz się opamiętałem, Bo gdzie ja z takim ciałem Znajdę jak też, z chałupą, Kolejną równie głupią. Okrutna, zła i podła, Jak zrobić mi to mogłaś. Rzuciłbym cię natychmiast, By moment wykorzystać. Lecz się opamiętałem, Bo gdzie ja z takim ciałem Znajdę jak też, z chałupą, Kolejną... Okrutna, zła i podła, Jak zrobić mi to mogłaś. Chciałbym powiedzieć: Koniec! I skupić się na żonie. Lecz się opamiętałem, Bo gdzie ja z takim ciałem Znajdę jak też, z chałupą, Kolejną równie głupią.