Przed laty, gdy szedłeś na zabawę, Rolniczy sprzęt musiałeś z sobą brać. Gdy o bójce pojęcie miałeś słabe, Po pierwszym tańcu już musiałeś wiać. Bo na zabawie był istny szał, Kto nie miał kumpli, Ten niewielkie szanse miał. W łeb krzesłem dostał przyjezdny gość, Bywało, że zamkniętym oknem wyszedł ktoś. Szum wielki rozpętał się na sali, Gdy wkracza trójka braci złych. Najstarszy z nich sześć złotych miał medali, Najdalej ciskał broną z całej wsi. Bo na zabawie był istny szał, Kto nie miał kumpli, Ten niewielkie szanse miał. W łeb krzesłem dostał przyjezdny gość, Bywało, że zamkniętym oknem wyszedł ktoś. Do Zosi Bednarzównej się przyczepił Z sąsiedniej wsi podpity lekko gość. I tańca nie dokończył, bo niestety, Toporek w plecach mu pomylił krok. Bo na zabawie był istny szał, Kto nie miał kumpli, Ten niewielkie szanse miał. W łeb krzesłem dostał przyjezdny gość, Bywało, że zamkniętym oknem wyszedł ktoś. Impreza rozkręciła się na dobre, W powietrzu latały wszystkie krzesła. Nie widział nikt, gdy cicho na rowerach Z zabawy nawiała nam orkiestra. Bo na zabawie był istny szał, Kto nie miał kumpli, Ten niewielkie szanse miał. W łeb krzesłem dostał przyjezdny gość, Bywało, że zamkniętym oknem wyszedł ktoś.