Ona żarem jest i lodem, Słońcem, przejmującym chłodem, Kiedy gniewa się, lepiej z drogi zejść, Bo jej gniew to rwąca rzeka, Trzeba burzę tę przeczekać, Przyjdzie cicho spytać: Czy wybaczyć chcesz... Jest Warszawą i Mrągowem, Każdym miejscem, gdzieś po drodze. Kiedy wracam, otwiera zawsze drzwi. Jest kroplą deszczu w upalny dzień, Nocą, gdy nadchodzi sen, Cichą nutą, co długo brzmi. Nie musisz mi tłumaczyć, Że to ma jakiś sens. Spójrz w jej oczy, a zobaczysz, Ona wszystkim jest, czym chcesz. Wszystkim, czym chcesz. Jest niezwykła, choć zwyczajna, Całkiem nieprzewidywalna, Jej największe wady nie są takie złe. Czasem niespokojną jest wodą, Czasem prostą, wiejską drogą, Jest jedyną, którą chciałbym mieć. Nie musisz mi tłumaczyć, Że to ma jakiś sens. Spójrz w jej oczy, a zobaczysz, Ona wszystkim jest, czym chcesz. Wszystkim, czym chcesz. Nie musisz mi tłumaczyć, Że to ma jakiś sens. Spójrz w jej oczy, a zobaczysz, Ona wszystkim jest, czym chcesz. Wszystkim, czym chcesz. Wszystkim, czym chcesz... Wszystkim, czym chcesz...