W maleńkiej kawiarni, na placu Clichy Nie było nikogo, prócz nas. Za oknem latarnia świeciła wśród mgły, Gwar miasta zamierał i gasł. A myśmy w tę noc pełni wzruszeń i drżeń Siedzieli oparci o stół I walczyk, pamiętasz, w półmroku jak cień Melodią po kątach się snuł. Na błękitnym akordeonie Smutny muzyk walczyka nam grał, Na błękitnym akordeonie Rzewny walczyk zawodził i łkał. Pierwszy raz złączyły się dłonie, Stary lampion nad nami się tlił. Na błękitnym akordeonie Walc miłości w klawiszach się skrzył. Po latach w kawiarni, na placu Clichy Znów jestem, jak mija ten czas. Za oknem latarnia błysnęła wśród mgły I płomień jej zadrżał i zgasł. A ja przed oczami mam znów tamten dzień, Znów siedzę oparta o stół, Jak wtedy, gdy walczyk, pamiętasz, jak cień Melodią po kątach się snuł. Na błękitnym akordeonie Smutny muzyk walczyka mi gra, Na błękitnym akordeonie Znowu walczyk zawodzi i łka. W dłoniach swych znów czuję twe dłonie, Stary lampion nade mną się tli. Na błękitnym akordeonie Po klawiszach staczają się łzy. Na błękitnym akordeonie Po klawiszach staczają się łzy.