Babci zegar, rodowa pamiątka, Upchał stare minuty po kątach. Złą godzinę z chałupy wygonił, Westchnął ciężko i wreszcie zadzwonił. Usłyszeli go domownicy Od poddasza, aż do piwnicy. Zastukały obcasy na schodach, Zaskrzypiały poręcze wiekowe. Mrok przezornie za szafę się schował Znak, że wszystko do Wigilii gotowe. Ojcu w ręku opłatek się bieli, Matki oczy jakby za mgłą. Prosto z nieba spłynęli anieli, Błogi spokój przywiodły na dom. Ojcu w ręku opłatek się bieli, Matki oczy jakby za mgłą. Prosto z nieba spłynęli anieli, Błogi spokój przywiodły na dom. Wielkie sprawy zostały za progiem, Herod hufce swe wysłał wśród lud. Trzej Królowie ruszyli już w drogę, Pastuszkowie śpiewają, że cud. Ja chcę bardzo w to wszystko uwierzyć, Bladym świtem, gdy rodzi się dzień. To misterium na jawie przeżyć Może piękniej niż maluje sen. Ja chcę bardzo w to wszystko uwierzyć, Bladym świtem, gdy rodzi się dzień. To misterium na jawie przeżyć Może piękniej niż maluje sen. Szarym świtem, gdy rodzi, rodzi się dzień. Może piękniej niż maluje sen. Ja chcę bardzo w to wszystko uwierzyć, Bladym świtem, gdy rodzi się dzień. To misterium na jawie przeżyć Może piękniej niż maluje sen. Ja chcę bardzo w to wszystko uwierzyć, Bladym świtem, gdy rodzi się dzień. To misterium na jawie przeżyć Może piękniej niż maluje sen.