Helcia była jak na imię, Nie gilata, nie sztachyta, Słodka jak nadzienie w klymie, I robotna i wymyta. Jak dawała to bez łaski, Jedzy, nyny, no wszystkiego, Pasowała mi jak diaski, Że spiłować nie szło tego. Więc jej kiedyś mówię tak: Nie bucz Helcia, cicho być, Kramujemy puro rok. Tak nie idzie dalej żyć, Trzebno żebym dał już w skok. Nie miej muków, wielga rzecz, Helcia dudlać nie ma co. Ja sa styndy ide precz, No dej sznupki, wszystko gro. Znowyk Mania była mrzywa, Na kaszoka nie spojrzała. Sie puczyła na warzywa, Nic nie jedła, pyrda mała. Zaś w sypialce, co tu godać, Znała takie knyfy słodkie, Że nic odjąć, ani dodać, Jakby ktoś ci deknął młotkiem. Więc jej mówię kiedyś tak: Nie bucz Mania, cicho być, Kramujemy puro rok. Tak nie idzie dalej żyć, Trzebno żebym dał już w skok. Nie miej muków, wielga rzecz, Mania dudlać nie ma co. Ja sa styndy ide precz, No dej sznupki, wszystko gro. Jasia miała glace rudą, Wew drachycie, tak na bakier. Za dnia była istne cudo, A ja przy niej stary kaker. W nocy rzęsy odklejała I z kalafy puder znikał, Tak się nagle odmieniała, Żem znów robił za szczawika. Więc jej kiedyś mówię tak: Nie bucz Jasia, cicho być, Kramujemy puro rok. Tak nie idzie dalej żyć, Trzebno żebym dał już w skok. Nie miej muków, wielga rzecz, Jasia dudlać nie ma co. Ja sa styndy ide precz, No dej sznupki, wszystko gro. Teraz, kiedy przy niedzieli, Tak na spróbę, lub dla szportu Glugnę ździebko se berbeli I dobije już do portu, Wtedy Frącka, moja stara Tak jadakę swą rozkręci, Że ja stoję jak ofiara, A ją słyszą wszyscy święci. No i wtedy mówię tak: Nie bryncz Frącka, przestań wyć, Ty już jesteś stary hok, Tak nie może przecież być, Żebym teraz dawał w skok. Nie miej muków, wielga rzecz, Frącka, brynczeć nie ma co, Już nie pójdę styndy precz, No dej sznupki, wszystko gro. Już nie pójdę styndy precz, No dej sznupki, wszystko gro.