Puste plaże Juraty, Zasnęły kosze już, Tylko facet zawiany Podpiera nosem słup. Szarą płachtę gazety Unosi w górę wiatr, Dzisiaj nikt nie odczyta Co nam donosi świat. Serce gryzie nostalgia, A duszę ścina lód. W radiu śpiewa Natalia Swój czarny smętny blues. Hotel wolnych pokoi, W recepcji pająk śpi, W torby wkładam powoli Okruchy tamtych dni. Już nie ma dzikich plaż Na których zbierałam bursztyny, Gdy z psem do Ciebie szłam, A mewy ósemki kreśliły, kreśliły. Już nie ma dzikich plaż I gwarnej kafejki przy molo, Niejedna znikła twarz I wielu przegrało swą młodość, Swą młodość. Wsiadam w pociąg powrotny Ocieram jedną łzę, Ludzie są samotni, Czy tego chcą, czy nie. Patrzą w oczy jesieni, Nad morzem stada chmur, Pejzaż moich nadziei Umyka mi spod kół. Serce gryzie nostalgia, A duszę ścina lód. W radiu śpiewa Natalia Swój czarny smętny blues. Hotel wolnych pokoi, W recepcji pająk śpi, W torby wkładam powoli Okruchy tamtych dni. Już nie ma dzikich plaż Na których zbierałam bursztyny, Gdy z psem do Ciebie szłam, A mewy ósemki kreśliły, kreśliły. Już nie ma dzikich plaż I gwarnej kafejki przy molo, Niejedna znikła twarz I wielu przegrało swą młodość, Swą młodość. Już nie ma dzikich plaż, Starego sprzedawcy pamiątek, I tylko w szumie traw Znajduję ten cichy zakątek, zakątek. Już nie ma dzikich plaż Na których zbierałam bursztyny, Gdy z psem do Ciebie szłam, A mewy ósemki kreśliły, kreśliły.