Trzydniowy bal z rozkazu Króla, Wydano by dla Królewicza Wyszukać żonę najwspanialszą Z rozumu serca i oblicza. Macocha córki swoje stroi, A pasierbicę gna do kuchni, Niech Kopciuch zbiera soczewicę, Rzuconą w popiół, który cuchnie. Na na na na na na na, Na na na na na. Na na na na na na na, Na na na na na. Białe gołębie, które chętnie Przylecą zawsze, gdy ktoś w biedzie Pomogły w pracy Kopciuszkowi, Niech także na zabawę idzie. Macocha wściekła po raz drugi, Rzuciła w popiół soczewicę Jeżeli zdąży ją wyzbierać Będzie tańczyła z Królewiczem. I znów gołębie przyleciały, Pomogły wybrać ziarna z brudu, I dziewczę w suknię przyodziały Lecz to nie koniec ptasich cudów. Cóż to za Panna w krąg szeptano W coraz to innej, pięknej sukni, Która gdy kończy się zabawa, Ucieka, by się ukryć w kuchni. Na na na na na na na, Na na na na na. Na na na na na na na, Na na na na na. Królewicz ją pokochał szczerze, I pojąć pragnął ją za żonę, Lecz mu umknęła, pogubiwszy Śliczne buciki, wyzłocone. Zaraz nakazał Pannom mierzyć Te buty śliczne, szczerozłote I wszystkie chętnie to robiły Mając za Księcia wyjść ochotę. Macocha córki swe zmuszała, By sobie stopy przycinały Lecz królewicza nie zmyliła Bo sercem szukał stópek małych. A któż to jest, zapytał wreszcie. To brudne dziewczę przy kominie? To Kopciuch, wrzeszczą siostry wściekłe. Dziewucha, która z brudu słynie. Chodź tu Dzieweczko, rzekł Królewicz. I złoty but na nogę wkłada, Toś Ty jest moją tancereczką Ty będziesz ze mną krajem władać. Macocha włosy rwie z rozpaczy, Córeczki stopy bandażują. A Ci co wierzą w sprawiedliwość, Pełni radości już świętują. Na na na na na na na, Na na na na na. Na na na na na na na, Na na na na na.