Raz w niedzielę po obiedzie, Mąż do żony że jedzie Interesy załatwiać do płocka. A żoneczka wkurzona, Jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka wkurzona, Jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. Mąż po Płocku grasuje, Ładne panny całuje, Z dziewczynkami się świetnie zabawia. A żoneczka wkurzona, Jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka wkurzona, Jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka w mieszkanku, Śpi spokojnie w ubranku, Wtem się sąsiad do okna zakrada. Choć nie skradaj się draniu, Sama jestem w mieszkaniu, I powiada, jak świetnie się składa. Choć nie skradaj się draniu, Sama jestem w mieszkaniu, I powiada, jak świetnie się składa.