Nie pójdę do nieba, Bo zasłużyć sobie trzeba, Poza tym od święta W nawie bocznej klękam. Tam nie ma miejsca Dla tych co pili, palili I dla tych co Z myśli kosmatych robią krucjaty. Siedzę w poczekalni, Z numerkiem do zbawienia, Moja dusza nie zna jeszcze Celu przesiedlenia. Może za rok a może za dwa lata, Nie znana jest Konkretnie żadna data. Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Ooooo! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Robię rachunek sumienia, Z grubsza chyba jest na plusie, Opłaciłem raczej Wszystkie składki w ZUS-ie. Kilka razy się zdarzyło, Ale kto o tym pamięta, By broń Boże Nie pić alkoholu w święta. Nie stać mnie na niebo, Ziemia droga jak cholera. Nie mam nawet telefonu Do dewelopera. Może będzie nie najgorzej, Kiedy wejdę w czarcie drogi, Może czynsz Nie będzie znowu aż tak drogi. I! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Ooooo! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Ludzie piekło wymyślili, Żeby chyba mnie nastraszyć, A ja bardzo Bym to miejsce chciał zobaczyć. Nie po drodze mi do nieba, Bo nie kręci mnie latanie I nie mogę się doczekać Na spotkanie. Niech spotkam Hitlera, To kolesia sponiewieram, Jak spotkam Stalina, To go wyślę do Katynia, Spotkam Osamę, To i jemu się dostanie, Trzymajcie się Wy łotry, ciule, dranie! I! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Ooooo! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba. Ooooo! Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba, Nie pójdę do nieba, Bo tak trzeba.