Niemnoga tieplieje za stiekłom, No w złyje marozy. Wchażu w eti dwieri słowna w sad Ijulskich cwietow. Ja ich tak chacziu sagriet´ tiepłom, No biełyje rozy. U wsiech na głazach ja ceławat´ I gładit´ gatow. Ja ich tak chacziu sagriet´ tiepłom, No biełyje rozy. U wsiech na głazach ja ceławat´ I gładit´ gatow. Biełyje rozy, biełyje rozy, Biezzaszczitny szipy. Szto s nimi sdiełał snieg i marozy, Lod witrin gałubych. Ludi ukrasiat´ wami swoj praznik Lisz na nieskalka dniej. I astawliajut´ was umirat´ Na biełam chałodnam aknie. A liudi unosiat was damoj I wieczeram poznim. Pust´ praznicznyj swiet napołnit w mig Wsie okna dwarow. Kto wydumał was rasti zimoj, O biełyje rozy? I w mir uwadit´ żestokich wjug, Chałodnych wietrow? Kto wydumał was rasti zimoj, O biełyje rozy? I w mir uwadit´ żestokich wjug, Chałodnych wietrow? Biełyje rozy, biełyje rozy, Biezzaszczitny szipy. Szto s nimi sdiełał snieg i marozy, Lod witrin gałubych. Ludi ukrasiat´ wami swoj praznik Lisz na nieskalka dniej. I astawliajut´ was umirat´ Na biełam chałodnam aknie. Tri, czitirie! Biełyje rozy, biełyje rozy, Biezzaszczitny szipy. Szto s nimi sdiełał snieg i marozy, Lod witrin gałubych. Ludi ukrasiat´ wami swoj praznik Lisz na nieskalka dniej. I astawliajut´ was umirat´ Na biełam chałodnam aknie.