Beze mnie byłbyś zbytkiem łaski, Duchowo całkiem niezebranym, Niepewnym jak ruchome piaski, Chudym jak klatka na bociany, To ja to ja to ja, Przyłbica twoja i ostoja, Ja jestem czujna, ja jestem zwarta, Ja jestem szparka, ja sekretarka, Aaa... Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie. Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie. To ja zatwierdzam twoje premie, Ja trzynastkami łatam kieszeń, Z drogi usuwam ci kamienie, Oraczem jestem i lemieszem, Mhmm... Ja jestem twoją krową mleczną, Temidą jestem w każdych sporach, Ja jestem władzą ostateczną, Bo tu już nie ma dyrektora, Aaa... Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie. Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie. Gdy ci się nad to w głowie kręci Albo moralnie stoisz marnie Spędzają sen gipsowi Święci Kto im wygarnie dyscyplinarnie, Ooo... To ja to ja to ja, Przyłbica twoja i ostoja, Choć zalatana, nieubłagana, Dajcie mi gana, będzie nagana. Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie. Gdy twoje córy gryzą pazury, Gdy twoje żony piłują szpony, Twoi rodzice trwonią krwawicę, Stroszą na głowie swoje sitowie, Twoi synowie.