Nie mam woli do zamęścia, U mnie nie szukajcie szczęścia. Może, kiedy będę starsza, Może, kiedy będę tęższa. Gdy już tańczyć nie wydolę, Ta da da da ta da da da da da, Znajdę do zamęścia wolę. Nie mam woli być mężatką, A jeżeli mam, to rzadko, Lecz nie lubię zasadniczo Ślubną być oblubienicą. Chyba gdybym pogrubiała, Ta da da da ta da da da da da, Być mężatką będę chciała. Ja mam wolę być panienką, Nie wydawać się za prędko. Zanim przyjdzie smutna jesień, Nim wszystkiego odechce się. Nim zapachnie pole sianem, Już panienką być przestanę I zostanę narzeczoną, Ukochaną i dogonioną. Wiatr zaśpiewa, kur zapieje, Niech się wtedy, co chce dzieje. Niech mi księżyc spadnie do rąk, Niech do rana gwiazdy płoną. Niech się łzą obleję słoną, Gdy już będę narzeczoną. Nie mam woli męża znosić, Gdy go będę miała dosyć. Karmić serem i kluskami, Pytać: „Jak też będzie z nami”. Byle się roboty nie bać, Ta da da da ta da da da da da, Męża znosić nie potrzeba. Nie mam woli męża zdradzać, Gdy mi się kto inny nada, Gdy kto inny się spodoba I w ramiona weźmie oba. Podaruje całą ziemię, Ta da da da ta da da da da da, Wtedy męża lepiej nie mieć. Ja mam wolę być panienką, Nie wydawać się za prędko. Zanim przyjdzie smutna jesień, Nim wszystkiego odechce się. Nim zapachnie pole sianem, Już panienką być przestanę I zostanę narzeczoną, Ukochaną i dogonioną. Wiatr zaśpiewa, kur zapieje, Niech się wtedy, co chce dzieje. Niech mi księżyc spadnie do rąk, Niech do rana gwiazdy płoną. Niech się łzą obleję słoną, Gdy już będę narzeczoną.