Z domu wyrwałam się. Nagle hamulców pisk! Zamykam oczy i zderzaka dotyk I życie ratujesz mi ty. Kabriolet jak z mego snu, Lawina białego bzu. Szampana już dosyć, Minęło pół nocy I parkiet mi leci spod stóp. Obejmij mnie, Nic nie mów, nie. Niech wokół wszyscy widzą, Jak, jak z nami jest. Obejmij mnie I nie mów nic, Bo w takim miejscu zazwyczaj Kończą się sny. Miasto mokre od łez, W głowie ten cały jazz. Powieki lecą, lecz rozum dyktuje, Że na finał za wcześnie jest. Powietrze chłodne jak sień, W aleje chodźmy się przejść. Brakuje mi ludzi, Pomniki obudzić, Niech podziwiają nas też. Obejmij mnie, Nic nie mów, nie. Niech wokół wszyscy widzą, Jak, jak kocham cię. Obejmij mnie I nie mów nic, Bo w takim miejscu zazwyczaj Kończą się sny. Ja się niczego nie boję I dobrze znam swoją rolę. Każdy z nas w życiu ma prawo Raz jeden zapomnieć się. Obejmij mnie I nie mów nic, Bo w takim miejscu zazwyczaj Kończą się sny.