To tylko żart, To głupi żart, a nie los. Łamie się, nie, nie życie, Tylko głos. Na pełny głos, Na pełny ton przyjdzie czas, A ta samotność w nas To żart, jak głaz. Tam pod zwyczajnym drzewem Miał Adam spotkać Ewę I był sam, całkiem sam, Ale szedł wysoko, do niej szedł tam. Nie, nikt nie błądzi sam, Nikt nie musi liczyć ran. Skąd ten ból? Skąd ta gorycz? Dosyć, dosyć, Przecież nie, nikt nie błądzi sam, Nikt nie musi w gęstej mgle, W cieniu dnia szukać Ciebie W cudzym niebie tak, jak ja. To tylko żart, To głupi żart, a nie los. To tylko chwila, tylko moment. Dzwonek u drzwi, Nadzieja w nim, że to Ty, Więc drzwi otwieram i jak Ty ukrywam łzy. Tam pod zwyczajnym drzewem Miał Adam spotkać Ewę I był sam, całkiem sam, Ale szedł wysoko, do niej szedł tam. Nie, nikt nie błądzi sam, Nikt nie musi liczyć ran. Skąd ten ból? Skąd ta gorycz? Dosyć, dosyć, Przecież nie, nikt nie błądzi sam, Nikt nie musi w gęstej mgle, W cieniu dnia szukać Ciebie W cudzym niebie tak, jak ja. Nikt nie musi liczyć ran. Skąd ten ból? Skąd ta gorycz? Dosyć, dosyć, Przecież nie, Nikt nie musi w gęstej mgle, Przecież nikt, Nikt nie błądzi. Przecież nikt nie błądzi sam. Uu, Nikt nie błądzi sam. Nikt nie błądzi. Przecież nikt nie błądzi sam.