To było duże miasto, Tak, jak wtedy ja, Nie chciało wcale zasnąć. Milczałem tej nocy, W głowie klatka stop, A w niej tylko twoje oczy. Głowa, jak serce pusta, Jak pusty klub, Dawno tam nie było prób. Jak wyschnięta rzeka, Tak naprawdę Nikt nigdy na mnie nie czekał. Światło w końcu tunelu, Było coraz bliżej, Wołało nas do celu. Przed nami wielkie wyzwanie, Setki myśli, O coś pytałaś podejrzanie. Miłość, jaka by nie była Pierwsza, jedna, Bez Ciebie nie jest mi potrzebna. To nie tylko słowo, Poznajemy się, Cisza wspólną naszą mową. W chwilach nam bezcennych, Przy nastrojach zmiennych Do mnie wracaj. Gdy nie do zniesienia jestem, Wiele rzeczy mi wybaczaj. Jak otwartą księgę Mnie przeczytaj, Może się nie zlękniesz. Teraz mi obiecaj, Że zostaniesz, Bo mi serce pęknie, pęknie. Na śniadanie duża kawa, Nasza ulubiona, Tego życia zna już kawał. Przy niej wylane żale dwa, Miliony słów i uścisków pełna garść. Powiedz, czy kiedyś ktoś Na tyle sposobów Tak Cię witał u sypialni progu? Kiedy jeszcze twardo śpisz Budzę, tulę, tęsknię wybacz mi. Zwykle depresyjny luty, Z czym Ci się kojarzy? On naprawdę nam się zdarzył. Potem kwiecień, piękny maj Remont duży I wrześniowy nastał raj. To jest wszystko dla mnie ważne, To już było, Co mi nawet się nie śniło. Ale najważniejsze jest dla mnie, To, że chcesz, Że raz jeszcze wyjdziesz za mnie. W chwilach nam bezcennych, Przy nastrojach zmiennych Do mnie wracaj. Gdy nie do zniesienia jestem, Wiele rzeczy mi wybaczaj. Jak otwartą księgę Mnie przeczytaj, Może się nie zlękniesz. Teraz mi obiecaj, Że zostaniesz, Bo mi serce pęknie, pęknie. W chwilach nam bezcennych, Przy nastrojach zmiennych Do mnie wracaj. Gdy nie do zniesienia jestem, Wiele rzeczy mi wybaczaj. Jak otwartą księgę Mnie przeczytaj, Może się nie zlękniesz. Teraz mi obiecaj, Że zostaniesz, Bo mi serce pęknie, pęknie.