Po pierwsze, nie ma ich, Po drugie, gdy już są, to cud. A w domu, na ulicy Dzis się liczy tylko but I nawet zróbcie mi wstyd, Mój nowy spalcie wóz, Skaczcie mi po brzuchu I wszerz, i wzdłuż, Lecz biada temu, Kto się waży raz mi tknąć ten but. Możecie mówić, że Mój głos wymaga wielu prób, A nawet, że mój biust Utracił już swój dawny rów. Na aut wyrzućcie mnie I kopcie, kopcie mi grób, Zburzcie mi dom, Że aż pójdzie kurz, Lecz biada temu, Kto się waży raz mi tknąć ten but. Bo buty lilaróż, lilaróż Do zdobycia nie są już, A zwłaszcza lilaróż, lilaróż, Bez różu nie ma dziś sztuki już. Aaa Gdy nawet dolar spadł I czeka cały świat na cud, Tym bardziej w domu, Na ulicy liczy się dziś but. Gdy zwariowany tłum W komisach słychać już, Skaczcie mi po brzuchu I wszerz, i wzdłuż, Lecz biada temu, Kto w kolejce stąpnie mi na but. Bo buty lilaróż, lilaróż Do zdobycia nie są już, A zwłaszcza lilaróż, lilaróż, Bez różu nie ma dziś sztuki już. Bo buty lilaróż, lilaróż Do zdobycia nie są już, A zwłaszcza lilaróż, lilaróż, Bez różu nie ma dziś sztuki już. Bo buty lilaróż, lilaróż Do zdobycia nie są już, Lilaróż, lilaróż, Bez różu nie ma dziś sztuki już. Lilaróż, lilaróż Do zdobycia nie są już, A zwłaszcza lilaróż, lilaróż, Bez różu nie ma dziś sztuki już.