Już czas, Na niebie pierwsza gwiazda. Już czas, Bez śniegu będzie jazda. Już czas, Od potraw stół się ugina. Gość w dom, Oznacza to problemy. Non stop kłócimy się i jemy. Na złość, Gdy ktoś przełączył "Kevina". Jak ja nienawidzę Świąt, Mój dom, jak wojenny front. Jak karp, oddechu czasem brak. Czemu dałem się złapać? Na chwilówkę! Jak ja nienawidzę Świąt, W ten czas pragnę uciec stąd. Już brat z teściową koty drą, O wycięte choinki. I wybory! Znasz to, Podzielić czas opłatek. Znasz to, Przeprosić trzeba tatę. Znasz to, Gdy bombka pęka jak duma. Jest barszcz I znów się nie dopierze, Jem farsz W zepsutej atmosferze. To fakt, Mikołaj pragnień nie skumał. Jak ja nienawidzę Świąt, Mój dom, jak wojenny front. Jak karp, oddechu czasem brak. Czemu dałem się złapać? Na chwilówkę! Jak ja nienawidzę Świąt, W ten czas pragnę uciec stąd. Już brat z teściową koty drą, O wycięte choinki. I wybory! Wąsy mam jak Piłsudski, Każdy pragnie mojej łuski. Mam być smażony, Czy w galarecie? Bo po żydowsku Też mnie chcecie. Faszerowany albo z pieca, Krojony w dzwonki się polecam. Fantastycznie, nie ukrywam; Dzięki, fajna perspektywa! Jak ja nienawidzę Świąt, Mój dom, jak wojenny front. Jak karp, oddechu czasem brak. Czemu dałem się złapać? Na chwilówkę! Jak ja nienawidzę Świąt, W ten czas pragnę uciec stąd. Już brat z teściową koty drą, O wycięte choinki. I wybory!