Gdym się na świat narodziła Matuś moja rzekła mi, Córuś moja, córuś miła, Te skrzypeczki daję ci, kochana. Córuś moja, córuś miła, Te skrzypeczki daję ci. Te skrzypeczki rzecz nabyta, Byle komu nie daj grać. Do szesnastu latek życia Nie pokazuj ich na świat, nikomu. Do szesnastu latek życia Nie pokazuj ich na świat. Gdym szesnaście latek miała, To nieszczęście stało się. Ja skrzypeczki swe wyjęłam, By na świat pokazać je. Ja skrzypeczki swe wyjęłam, By na świat pokazać je. Smyczek cienki miał, niedługi, I pociągał raz po raz. Struna pękła, ja zemdlałam, Bo to było pierwszy raz. Struna pękła, ja zemdlałam, Bo to było pierwszy raz. Kiedy miałam lat dwadzieścia To dawałam raz po raz. Już tak wtedy nie bolało, Jak bolało pierwszy raz. Już tak wtedy nie bolało, Jak bolało pierwszy raz. A gdy miałam lat czterdzieści, Mąż mój starym bykiem był, Ja mu skrzypki rozkładałam, A on do nich nie miał sił. Ja mu skrzypki rozkładałam, A on do nich nie miał sił. A kolega mego męża Dobry talent w sobie miał. Gdy nie było w domu męża, To on na nich pięknie grał. Gdy nie było w domu męża, To on na nich pięknie grał. Gdym sześćdziesiąt lat skończyła Nikt na skrzypcach nie chciał grać. Struny były poszarpane I nie chciały głosu dać. Struny były poszarpane I nie chciały głosu dać.