Żadna ze mnie jest pociecha, Zawsze w życiu miałem pecha. Choćbym nawet gdzieś się schował, Pech mnie zawsze prześladował. Raz w kołysce przed stolikiem Pociągnąłem obrusikiem, Flakon się po stole stoczył, Mnie na czole guz wyskoczył. Raz w kołysce przed stolikiem Pociągnąłem obrusikiem, Flakon się po stole stoczył, Mnie na czole guz wyskoczył. Kiedyś podczas mszy w kościele, Wokół cisza ja się śmieję. Wszyscy patrzą co się stało, A mi komar siadł na nosie. Proboszcz podniósł okulary, Myśli sobie, nie do wiary. Przerwał kazanie co głosił, Za uszy mnie wytarmosił. Proboszcz podniósł okulary, Myśli sobie, nie do wiary. Przerwał kazanie co głosił, Za uszy mnie wytarmosił. Podczas jednej przerwy w szkole, Zaglądałem do dziennika I czerwonym długopisem Dałem sobie pięć z fizyka. Tak się na mnie pani sroży, Chyba linią mi przyłoży. Nagle pani od fizyka, Pękła szelka od stanika. Tak się na mnie pani sroży, Chyba linią mi przyłoży. Nagle pani od fizyka, Pękła szelka od stanika.