Gdy jak koszulą sady się otulą białą mgłą, Któregoś rana wolno brzegiem sadu idź, Bo pragnę przebiec, przebiec tej jesieni drogą twą, Twą narzeczoną być, twą narzeczoną być. Chcę tej jesieni kiedy przejdę po jesieni próg, Usłyszeć jak w kominku w głos drwa z zimna drwią, Przy moim twoje serce chcę usłyszeć stuku puk, Być narzeczoną twą, być narzeczoną twą. Jesienną, czułą i codzienną, cichą i niezmienną, Narzeczoną twą, gdy świat w purpurze stoi, Będę twoją narzeczoną kiedy klony płoną, Kiedy sady śpią. Cza ra ri ru czi Cza ra ri ru czi Cza ra ri ru czi Cza ra ri ru ri ru czi Odejdę pierwsza kiedy poczujemy że już czas, Zabiorę w drogę tej jesieni zapach smak, Nie bacz na słowo żadne nie związało przecież nas, I chyba lepiej tak, i chyba lepiej tak. A ty się miły mój, ze śpiesznych złudzeń dalej lecz, A ty się ciesz, gdy choć chwil pare nie jest źle, I wspomnień tej jesieni nigdy nie przeklinaj lecz, Dobrze wspominaj mnie, dobrze wspominaj mnie. Jesienną, czułą i codzienną, cichą i niezmienną, Narzeczoną twą jesienią purpurową, Wspomnij, swoją narzeczoną, kiedy klony płoną, Dobrze wspomnij ją. Jesienną, czułą i codzienną, cichą i niezmienną, Narzeczoną twą jesienią purpurową, Wspomnij, swoją narzeczoną, kiedy klony płoną, Dobrze wspomnij ją.