Smutno mi Boże, dla mnie na zachodzie Rozlałeś tęczę blasków promienistą, Przede mną gasisz w lazurowej wodzie Gwiazdę ognistą. Jak puste kłosy z podniesioną głową Stoję rozkoszy próżen i dosytu, Dla obcych ludzi mam twarz jednakową, Ciszę błękitu. Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze, Smutno mi, smutno mi Boże, Ale przed Tobą głąb serca otworzę, Smutno mi, smutno mi Boże. Jako na matki odejście się żali Mała dziecina, tak ja płaczu bliski Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali Ostatnie błyski. Dzisiaj na wielkim morzu obłąkany, Sto mil od brzegu, sto mil przed brzegiem, Widziałem lotne w powietrzu bociany Długim szeregiem. Żem je znał kiedyś na polskim ugorze, Smutno mi, smutno mi Boże. Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze, Smutno mi, smutno mi Boże. Żem często dumał nad mogiłą ludzi, Żem nie znał prawie rodzinnego domu, Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi Przy blaskach gromu. Ty będziesz widział moje białe kości W straż nieoddane kolumnowym czołom, Alem jest jako człowiek, co zazdrości Mogił popiołom. Więc, że nieznane gotujesz mi łoże, Smutno mi, smutno mi Boże. Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę, Smutno mi, smutno mi Boże. Kazano w kraju niewinnej dziecinie Modlić się za mnie co dzień; a ja przecie Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie Płynąc po świecie. Na tęczę blasków, którą tak ogromnie Anieli twoi w niebie rozpostarli, Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie Patrzący marli. Więc, że modlitwa dziecka nic nie może, Smutno mi, smutno mi Boże. Nim się przed moją nicością ukorzę, Smutno mi, smutno mi Boże.