Z pocałunkiem pożegnania, Kiedy nadszedł czas rozstania, Dziś już wyznać się nie wzbraniam, Miałaś rację, życie moje było snem. Cóż nadzieja uszła w cień A czy nocą czyli w dzień, Czy na jawie, czy w marzeniu, Jednak utonęła w cieniu. Stoję zaciskając w dłoni Złoty piasek fala goni, Przez palce moje, ach Przesypuje piach, A ja we łzach, ja tonę we łzach. Aach, gdybym ziarnka, choć nie wszystkie Mocnym zawrzeć mógł uściskiem, Boże gdybym z grzmiącej fali Jedno choć ocalił, A ja we łzach, ja tonę we łzach, aach. To co widzisz, co się zda Jak sen we śnie jeno trwa. Nad strumieniem, w którym fala Z głuchym rykiem się przewala. Stoję zaciskając w dłoni Złoty piasek fala goni, Przez palce moje, ach Przesypuje piach, A ja we łzach, ja tonę we łzach. Aach, gdybym ziarnka, choć nie wszystkie Mocnym zawrzeć mógł uściskiem, Boże gdybym z grzmiącej fali Jedno choć ocalił, A ja we łzach, ja tonę we łzach, aach. Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach, Aach, aach. To co widzisz, co się zda Jak sen we śnie jeno trwa. Nad strumieniem, w którym fala Z głuchym rykiem się przewala. Stoję zaciskając w dłoni Złoty piasek fala goni, Przez palce moje, ach Przesypuje piach, A ja we łzach, ja tonę we łzach, Aach.