I bieg, i skok, i ech przeklęty losie, Choć sukces był znów blisko, był tuż, tuż, Zawzięło się to dwa dwadzieścia osiem, Nie mogę go przeskoczyć ani rusz. Czy masz styl przerzutowy, czy flop, Czyś mi bracie przyjaciel, czy wróg, Musisz w chwili wybicia być chłop, Zdecydować się na jedną z nóg. Neologizmy kwitną u nas w klubie, gdyż Tę nogę zwą wybitną, co wybija wzwyż I niech tam kto wybitną sobie lewą ma, Ja mam wybitną prawą, z prawej skaczę ja. I bieg, i skok, i znów na plecach leżę, Poprzeczka leży obok mnie aż żal, A trener na mnie krzyczy: Ej, frajerze, Zdecyduj się czy skaczesz wzwyż, czy w dal. Ech, wyrzucę cię z klubu na twarz I wypiszę opinię, że hej, Rozbieg durniu na lewą brać masz I jak wszyscy wybijać się z niej, A ja za ogon chwycę sławę, ręczę wam, Jak się wybiję z prawej, taki fason mam. Nieprawidłowa prawa wyżej wzniesie mnie, Niż prawidłowa lewa, tak jak trener chce. Trybuny w śmiech i grają mi na nosie I ścięgno Achillesa strasznie rwie, I bieg, i skok, i dwa dwadzieścia osiem Z zapasem takim wziętym ani drgnie. Choć przepadły wyjazdy i Dyskwalifikacja pewna, to cóż, Byłem w górze i to jest mój zysk, Tego nikt nie odbierze mi już. Dorwałem sławę, byłem górą, nie ma co, Wyrwałem jej z ogona pióro takie o, Na przekór masie co posłuszną lewą ma, Ja mam wybitną prawą, z prawej skaczę ja.