Jechali z oddali, by na Giewont wejść, Jak wspinaczka to w laczkach, Sto zrobionych zdjęć. Po trudzie przy budzie trzeba kebab zjeść, I w zamieci tych śmieci zginie miasta część. Na na na na na na na na Na na na na Na na na na na na na na Noc piękna, butelka już pękła, brzdęk, Tracą twarze dla wrażeń, na odwagę lej. Zamknięte lokale, gorzkie żale, jęk, Dawajcie górale balet. Która to godzina na Krupówkach jest, Że taka lawina ludzi toczy się. Nikt jej nie zatrzyma, to natury zew, Ruszył tłum, dziki tłum, bum bum hej. Która to godzina na Krupówkach jest, Że taka lawina ludzi toczy się. Nikt jej nie zatrzyma, to natury zew, Ruszył tłum, dziki tłum, bum bum hej. Nie wnikaj, nie pytaj, szybko wbijaj beat, Już flaszka jest w ręce, ceper padnie dziś. Na słońcu w gorącu chiński plastik lśni, A w straganach schowana tradycja śpi. Która to godzina na Krupówkach jest, Że taka lawina ludzi toczy się. Nikt jej nie zatrzyma, to natury zew, Ruszył tłum, dziki tłum, bum bum hej. Która to godzina na Krupówkach jest, Że taka lawina ludzi toczy się. Nikt jej nie zatrzyma, to natury zew, Ruszył tłum, dziki tłum, bum bum hej.