To ten gorący letni wiatr W moim pokoju zbudził cię Tysiącem pocałunków, Więc dam ci chłód. A potem będę czuł twój smak, Twoje westchnienia będą w nim. Nigdy nie żyłem jeszcze tak nierealnie. Może los i nasze sny Na własność będę miał, Czuję w swojej głowie nowy świat. To, co kiedyś było szeptem, Teraz wykrzyczane brzmi, Snu i ognia niekończący stan. Dziś nawet Bóg zazdrosny jest, Chyba mi nie odbierze cię, No bo jak. Mam tylko jeden mały lęk, Wszystko nagle zniknie gdzieś, A ja. Może los i nasze sny Na własność będę miał, Czuję w swojej głowie nowy świat. To, co kiedyś było szeptem, Teraz wykrzyczane brzmi, Snu i ognia niekończący stan. Przywitał mnie już jasny świt, Nie zatarł śladów wspólnych chwil, W moim pokoju ciągle ty tak trwasz. I spłynęła niepotrzebna łza, To chyba całkiem nowy ja się zaczynam. Może los i nasze sny Na własność będę miał, Czuję w swojej głowie nowy świat. To, co kiedyś było szeptem, Teraz wykrzyczane brzmi, Snu i ognia niekończący stan.